Stacja siódma - Real Madryt upada drugi raz

Dwunastego stycznia odbyło się spotkanie finałowe tegorocznego Superpucharu Hiszpanii. Real Madryt podejmował Barcelonę, która tego wieczoru była górą. Duma Katalonii zdominowała Real Madryt pokonując ich 2:5.
Od początku spotkania tempo było wysokie. Barcelona naciskała i pressowała bardzo wysoko. W ciągu trzech minut oddali dwa groźne strzały, które mogły skończyć się bramką. Chwilę później po rzucie rożnym odzyskaliśmy piłkę przed naszym polem karnym i wyruszyliśmy z kontrą. Kylian Mbappe przebiegł ponad pięćdziesiąt metrów z piłką strzelając bramkę. Doskonale wykorzystał tę okazję Francuz. Po bramce Barcelona dalej kontynuowała pressing jak i niebezpieczne strzały. Podczas dryblingu Mbappe został nadepnięty przez Kounde wskutek czego potrzebował dwa razy interwencji lekarzy. Chwilę później Lamine Yamal po doskonałym podaniu Lewandowskiego trafił do naszej siatki, bramka pada na konto Tchouameniego, który był zbyt delikatny i nie zareagował na ruchy młodego Hiszpana. Duma Katalonii wyrównała stan bramek. W 34 minucie Camavinga faulował Gaviego przypadkowo kopiąc go w udo, w konsekwencji wybryku Francuza drużyna Flicka miała rzut karny, który pewnie został wykorzystany przez Lewandowskiego. Trzy minuty po bramce Polaka kolejny raz Tchouameni (do spólki z Vazquezem) doprowadził do straty bramki przez pasywne krycie Raphini, który miał za dużo miejsca co skończyło się pięknym strzałem głową Brazylijczyka. Do pierwszej połowy doliczone zostało dziewięć minut z powodu dwóch zejść Mbappe czy między innymi interwencji VAR. W 54 minucie pierwszej połowy Królewscy mieli rzut rożny, który rozegrali jak drużyna z piątej a. Słabe podanie Camavingi do Valverde zakończyło się kontrą Barcelony, która skończyła się bramką Alejandro Balde. Do przerwy wynik na tablicy to 1:4. Vinicius w pierwszej połowie był po prostu niewidoczny. Czy był na boisku? Nie wiem.
W drugiej połowie zaczęło się odwrotnie. Rodrygo był blisko zdobycia bramki trafiając z woleja w słupek. Minutę później Raphinia podwyższył wynik na 1:5. Myślicie, że to koniec? Kylian Mbappe wybiegał sam na sam z Wojciechem Szczęsnym, który zahaczył jego nogę. Polak opuścił boisko po dostaniu czerwonej kartki. Za bramkarza Barcelony wszedł Iniaki Pena, który wpuścił od razu po wejściu bramkę Rodrygo. 2:5. Co działo się przez następne prawie 40 minut? Absolutnie nic! Barcelona szanowała piłkę, a Real Madryt grając jednego więcej nie był w stanie nic zrobić. Przez czterdzieści minut, grając jednego więcej nie zagroziliśmy bramce Barcelony. Atak pozycyjny ekipy Ancelottiego to mit, co potwierdza ta sytuacja. Nie potrafimy grać w ataku pozycyjnym. Choćby Barcelona grała w sześciu to nie zrobilibyśmy nic, tak słabi jesteśmy w konstruowaniu ataków mając posiadanie.
Występ Tchouameniego to kryminał. Żartem mówiąc Francuz powinien zostać postawiony przed sąd w Hadze, aby otrzymać należytą karę. Dlaczego wiedząc jak zajebisty jest Lamine Yamal tak pasywnie do niego podchodził przy pierwszej akcji bramkowej Barcelony? Zachował się jak absolutny amator, bojąc się siedemnastoletniego skrzydłowego. Następna bramka to błąd nie tylko Tchouameniego ale i Vazqueza. Krycie zawodnika to chyba dla nich pojęcie obce. Jak można zostawić napastnika samego w swoim polu karnym, gdy rywal ma piłkę, przy tym samym nie łamiąc lini spalonego? Przecież to się w głowie nie mieści co to za absurd. Trzecia bramka to kolejny raz tragiczne ustawienie Francuza, który wiedząc, że nie jest demonem prędkości ustawił się prawie, że na środku boiska podczas, gdy Barcelona miała piłkę. Jeżeli Ancelottiemu nie otworzą się oczy i nie zobaczy tego, że to Raul Asencio powinien być podstawowym obrońcą to najprawdopodobniej powinien odwiedzić jakiegokolwiek okulistę. Występ Francuza katastrofalny.
To co zrobił Camavinga z Rodrygo przy czwartej bramce dla Barcelony to żart. Jak można tak rozegrać rzut rożny w ostatnich minutach pierwszej połowy, gdy z tyłu zostaje jeden zawodnik? Absurdalne. Nazwać ten wybryk nieodpowiedzialnym to za mało.
Zgadnijcie kiedy Real Madryt oddał pierwszy celny strzał po czerwonej kartce dla Szczęsnego nie licząc rzutu wolnego. No nie zgadniecie! W DZIEWIĘĆDZIEŚIĄTEJ PIĄTEJ MINUCIE!!! Niesamowite prawda?
Brawo dla Mbappe, który praktycznie cały mecz grał z kontuzją, mimo to z tercji ofensywnej był najlepszy na boisku. Szkoda, że reszta drużyny nie dowiozła, bo ten mecz Mbappe mógłby przejść do historii.
Barcelona w pełni zdominowała Real Madryt. Przewagę było widać już od pierwszych sekund, wysoki pressing, walka o każdą piłkę i gryzienie trawy. Jako kibice Realu doświadczymy tego chyba dopiero, gdy Xabi Alonso obejmie nasz zespół (Oby jak najszybciej). Zasłużone zwycięstwo ekipy Flicka, tak właśnie powinno grać się w piłkę, szybko, bezpośrednio, bez jakichkolwiek hamulców.
Gratulacje dla FC Barcelony za zdobycie tego pucharu. Należy im się jak psu buda.


